Rozmowa z Pawłem Szcześniakiem,
złotnikiem z 16-letnim stażem,
właścicielem pracowni złotniczej Gold Commerce
w Warszawie, przy ul. Przechodniej 2
- Chciałbym zrobić prezent dla żony. Pierścionek, może kolczyki. Naprawdę coś niepowtarzalnego, by poczuła się wyjątkowo. Ile będę musiał czekać na zamówienie?
- Kilka dni, lub kilka tygodni - to zależy od tego, jak skomplikowana, a tym samym pracochłonna ma to być biżuteria. Ale wcześniej musimy ustalić, jak ten, dajmy na to - pierścionek miałby wyglądać i z czego być zrobiony. Na to wystarczy nam dziesięć minut, góra pół godziny. Wydaje mi się, że warto je zainwestować, by prezent był naprawdę udany. Niestety, nie wszyscy mają dziś tyle czasu i cierpliwości. Chcemy mieć wszystko i szybko, od zaraz. Ludzie nie tylko śpieszą się, ale i nie mają ochoty, by wyrazić swoją indywidualność poprzez biżuterię, nie mówiąc już o czymś tak wyjątkowym, jak obrączki ślubne. Dlatego kupują je w supermarketach czy sklepach sieciowych, pomiędzy kiełbasą a skarpetkami. W jakiś sposób to rozumiem, ale na takim kliencie mi nie zależy. Nie wymagam, by każda osoba przychodziła z gotowym pomysłem na obrączkę, kolczyki czy medalik. Największą przyjemnością dla złotnika jest to, że ktoś powierzy mu swoje marzenia, a on je będzie mógł zamienić w coś pięknego ze złota, srebra, platyny czy kamieni szlachetnych...
- Czym więc takie zakłady, jak Gold Commerce, mogą konkurować z supermarketową biżuterią?
- Na pewno rzetelnością wykonania i fachowością obsługi, której gwarancją jest nasze wieloletnie istnienie na rynku, doświadczenie pracujących tam ludzi, no i pięcioletnia gwarancja na niektóre wyroby. Każdego klienta traktujemy indywidualnie, chcąc odwdzięczyć się za zaufanie, za to że wybrał akurat nasz zakład. Mamy na to czas, bo nie musimy robić 150 pierścionków czy obrączek dziennie, by zarobić na swoje utrzymanie. Może to zabrzmi jak banał, ale w każdy wyrób wkładamy serce. Nie zależy nam na tym, żeby np. pół Warszawy nosiło obrączkę z logo naszej firmy. Nie do przecenienia jest natomiast dla nas to, że gdy raz spełnimy oczekiwania klienta, to być może do nas wróci, jeszcze coś zamówi, a może nawet poleci Gold Commerce swoim znajomym.
- Powiedzenie mówi, że pieniądze nie dają szczęścia, ale można za nie kupić na przykład... piękną biżuterię.
- Często widzę, że ludzie przychodzą do mnie z wyobrażeniem, że w takiej pracowni złotniczej zapłacą o wiele więcej, niż w sieciowym sklepie. Bo nikt im wcześniej nie powiedział, że stać ich na coś więcej niż zwykłe, tradycyjne obrączki, po które kiedyś stało się niemal w kolejkach. Oczywiście nie pracujemy charytatywnie, ale na pewno nie jesteśmy tak drodzy, jak się może wydawać.
- Czy w czasie krótkiej rozmowy złotnik może poznać charakter, wreszcie gust klienta?
- Czasem nawet w trzy minuty (śmiech). Pracownia złotnicza to z pozoru inny, "lepszy" rodzaj zakładu usługowego, ale jednak cały czas jest to zakład usługowy. Dlatego gdy ludzie przychodzą i mówią: "Chcielibyśmy zamówić obrączki", to z doświadczenia wiem, że raczej nie mają pomysłu, jak one miałyby wyglądać. I tak krok po kroku, od pytania do pytania, wybieramy ich wielkość, kształt i kolor. Ale zdarzają się też klienci, którzy mają pomysł na siebie, dokładnie wiedzą czego chcą, przychodzą nawet z narysowanymi wzorami tego, co chcieliby nosić. Bo obrączka to prawie jak... tatuaż. I choć życie czasem płata figle, jest ona na całe życie. Dlatego warto się poważnie zastanowić, lub po prostu zdać na gust złotnika. Nie znaczy to jednak, że chcemy rozbudowywać ludziom świadomość świata i samych siebie. Ale wydaje mi się, że skoro spośród milionów ludzi wybrali akurat siebie na całe życie, to mogliby również wybrać obrączki, które nie są masowe, anonimowe, dla wszystkich, a więc dla nikogo...
- Wiemy już, że biżuteria może wyrażać osobowość. Ale jakie obrączki są teraz najmodniejsze?
- Przede wszystkim z białego i żółtego złota łączonego w różnych konfiguracjach. Ta moda utrzymuje się już od kilku lat. A z roku na rok pojawiają się coraz to nowe możliwości ich łączenia - w fale, szachownice, inne fantazyjne motywy. Modne są też obrotowe obrączki. Ciekawa, również pod względem socjologicznym wydaje się być tendencja, by damską obrączkę odróżnić od męskiej np. jednym kamieniem szlachetnym lub kilkami kamyczkami tak, by wyglądała jak... pierścionek. To też znak czasów, by obrączki nie kojarzyły się tak wyraźnie z małżeństwem. By kobieta nadal, w jakiś sposób, mogła czuć się wolną.
- Kiedy pada hasło "biżuteria", od razu mamy skojarzenia z ofertą dla pań, czyli popularnymi "błyskotkami". Dla mężczyzn zostają tylko obrączki?
- Cały świat ma problem z biżuterią dla panów. Kiedyś z bransoletą, ciężkim łańcuchem utożsamialiśmy mocnego mężczyznę, samca, macho. To się zmienia. Między innymi dlatego, że zarówno biznesmeni jak i odważni panowie naprawdę mają dziś w czym wybierać. Począwszy od spinek do mankietów (mogą być z monogramem; doskonałe na prezent), poprzez spinki do krawatów w kształcie blaszki czy łańcuszka, aż po spinki do pieniędzy lub ekskluzywne wizytowniki. Zawsze popularne, choć w wąskim kręgu odbiorców będą sygnety, które trochę źle się kojarzą ale tylko dlatego, ponieważ utarło się przekonanie, że muszą być z żółtego złota i duże. Nieprawda - bardzo dobrze wyglądają sygnety o nowoczesnym kształcie ze złota białego, lub łączonego białego i żółtego. Coraz większą popularność cieszą się bransolety, łańcuszki i nietypowe zawieszki ze złota mieszane z gumą, rzemieniem, z fiolkami lub ampułkami wypełnionymi opiłkami szlachetnych metali lub... alkoholem. Metalem stworzonym dla faceta wydaje się być tytan, a ekskluzywna, bo droga i przede wszystkim bardzo męska biżuteria z niego zyskała uznanie u Niemców, a i powoli nasi panowie się do niej przekonują.
- A gdyby ktoś chciał sobie zamówić biżuterię... intymną?
- To żaden problem! Na przykład "bogaty", nawet wysadzany kamieniami szlachetnymi kolczyk do pępka dla pań wydaje się być nie tylko znakomitym prezentem, ale i... lokatą kapitału. Inną nowinką jest tzw. grawerka komputerowa. Dzięki zdobyczom techniki można dziś bowiem odwzorować komputerowo na medalionie (np. w kształcie serca) zdjęcie żony, męża, dzieci, a nawet... ukochanego psa czy kotka.
- Skąd czerpiecie inspiracje, pomysły?
- Modę napędzają międzynarodowe targi, które nie tylko szybko reagują na modę ale i ją kształtują. Podglądając ofertę kolegów z zagranicy można zobaczyć, co będzie u nas na topie za sezon, czy dwa. Ale też klienci, którzy pomagają projektantom swoimi, czasami szalonymi pomysłami, kiedy np. budzą się rano z myślą, że chcieliby mieć... kwadratową obrączkę lub pierścionek z monogramem po hindusku, arabsku czy z hieroglifami. Albo znakiem zodiaku, lub z kamieniem, który wyraża właśnie znak zodiaku. Jedni klienci wolą bowiem mieć indywidualną biżuterię, inni natomiast wielkie brylanty w platynie.
- Czy każdy pomysł można zamienić w... złoto?
- Mógłbym powiedzieć, że jakąś barierą są dla złotnika granice wyobraźni, ale są pewne rzeczy, których nie da się wykonać. Niektóre zamówienia są tak fantazyjne, że ich koszty okazały by się tak spore, że nie opłaca się inwestować czasu i pracy. Ale nigdy nie mówimy od razu nie. Staramy się przynajmniej zmierzyć z wyzwaniem, jakie stanowi dla nas niebanalne zamówienie. By się o tym przekonać, można wcześniej zadzwonić lub odwiedzić naszą stronę internetową www.goldcommerce.pl lub zaprzyjaźnionego portalu www.waszewesele.pl, który jest świetnym miejscem dla ludzi, którzy nie mają czasu, lub nie chcą stracić głowy w czasie przygotowań do ślubu. Korzystając z informacji i adresów z tej strony przygotują swoją uroczystość począwszy od kupienia sukni ślubnej, poprzez obrączki aż na... orkiestrze skończywszy.
Informujemy, że strony WaszeWesele.pl wykorzystują do poprawnego działania pliki cookie. Pliki cookie można kontrolować za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Informujemy, że strony WaszeWesele.pl wykorzystują do poprawnego działania pliki cookie. Pliki cookie można kontrolować za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.